Wybór odpowiedniego lokum, załatwienie kredytu hipotecznego, dogadanie się ze sprzedającym czy wybór rzetelnej ekipy wykończeniowej to wyzwania, które stoją przed osobami, planującymi kupno własnego mieszkania. Niestety wybuch pandemii jeszcze utrudnił im to zadanie, bowiem teraz trzeba mieć więcej gotówki, aby uzyskać kredyt, a mieszkania czy ceny usług ekip remontowych są wyższe niż jeszcze rok temu.
Osoby kupujące mieszkanie nie mają teraz łatwo. Pandemia sprawiła, że muszą mieć nawet dwa razy więcej gotówki, aby skredytować kawalerkę w dużym mieście. Bartosz Turek z HRE Investment wyliczył, że jeszcze przed rokiem trzeba było mieć na ten cel 24 tys. zł, a teraz ta kwota wzrosła do 50 tys. zł.
Nawet dwukrotnie wyższy wkład własny
Przed pandemią standardem w bankach było wymaganie od kredytobiorcy zaledwie 10% wkładu własnego. Oznacza to, że gdy chcieliśmy kupić mieszkanie za 300 tys. zł, wystarczyło zaoszczędzić 30 tys. zł, a drugie, brakujące 10%, wynikające z rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego można było ubezpieczyć. Jednak teraz część banków zaostrzyła kryteria przyznawania kredytów hipotecznych.
Przykładowo, PKO Bank Polski zwiększył swoje wymagania z 10 do 20% wkładu własnego, a ING Bank Śląski z 20% do 30%. Wynika z tego więc, że aby w ogóle złożyć wniosek o kredyt hipoteczny do banku, trzeba mieć na koncie od półtora do dwa razy więcej środków niż było wymagane przed pandemią.
Dodatkowo banki dużo mniej chętnie udzielają teraz kredyty mieszkaniowe przedsiębiorcom i osobom zatrudnionym na umowy cywilnoprawne. Dlaczego? Statystycznie takie źródła dochodów są mniej stabilne niż etat, a tacy kredytobiorcy dużo częściej mają problemy ze spłatą kredytów. Banki więc wolą chuchać na zimne i w ciągu ostatnich miesięcy znacznie ograniczyły możliwość udzielania kredytów takim klientom. Dopiero teraz widać lekkie odmrożenie na rynku, bo np. mBank dopiero teraz wznowił możliwość wnioskowania o finansowanie osobom, które pracują na umowę zlecenie.
Wykończenie mieszkania droższe o kilkanaście procent
Serwis kalkulatorybudowlane.pl podaje, że aby wykończyć 30-metrowe mieszkanie materiałami z niższej półki trzeba wydać teraz 35 tys. zł, a nie 30 tys. zł, jak było jeszcze rok temu. W ten koszt są wliczone również wyższe ceny usług ekip remontowo-budowlanych, które w większości przypadków trzeba zatrudnić.
Wzrosty wynikają z tego, że materiały budowlane były droższe już przed pandemią, a ten trend cały czas się utrzymuje. Z kolei podwyżki cen usług budowlanych są skutkiem niedoboru pracowników. Już na początku roku trudno było znaleźć załogę, a COVID-19 znacznie utrudnił to zadanie. Duża część pracowników budowlanych, pracujących w polskich mieszkaniach to obywatele Ukraincy, którzy byli i są zobowiązani odbyć dwutygodniową (teraz 10-dniową) kwarantannę po przekroczeniu granicy. Ich pracodawcy więc muszą przez ten czas zapewnić im utrzymanie, a oni nie mogą na siebie zarabiać, pracując.