Na skutek pandemii, inflacji, kilkukrotnych już podwyżek stóp procentowych i napływu uchodźców z Ukrainy w ostatnim czasie rynek najmu w Polsce doświadcza niespotykanie dynamicznej przemiany. Nigdy wcześniej nie odnotowano tak szybkiego tempa znikania ofert wynajmu z rynku. Czynsze podrożały średnio o jedną trzecią, a właściciele coraz częściej, od wybranego z całej grupy chętnych lokatora, żądają podwójnej kaucji.

Według analityków zasób ok. 1,2 mln mieszkań w wynajmie rynkowym w Polsce jest w stanie zaspokoić potrzeby mieszkaniowe ponad 3,2 mln ludzi. Jednak od momentu wybuchu wojny w Ukrainie liczba ofert w największych miastach spadła już nawet o ponad 60%. Najnowsze dane pokazują, że największe, bo aż 70% spadki ofert wynajmu, odnotowano we Wrocławiu, Krakowie, Lublinie i Gdańsku. W stolicy ok. połowa ogłoszeń nie jest już obecnie aktualna. Specjaliści są zgodni, iż jest to sytuacja zupełnie inna od typowych sezonowych wahań ofert wynajmu. Główną przyczyną jest wycofanie się z rynku samych właścicieli, udostępniających swoje lokale uchodźcom zza wschodniej granicy. Zapewne nie bez znaczenia był tutaj rządowy program pomocy finansowej dla osób udzielających schronienia w swoich domach. Dodatkowo szok popytowy i powstający deficyt jest konsekwencją ilości osób desperacko poszukujących mieszkania na wynajem. W wielu miastach dochodzi do sytuacji, gdzie więcej jest chętnych niż dostępnych lokali. Bezprecedensowy popyt spowodował również wzrost stawek wynajmu, szczególnie dotkliwy na rynkach o niższej płynności, takich jak Opole czy Bydgoszcz, gdzie odnotowano nawet ponad 50% wzrosty czynszów. Nieco mniej płaci się w Krakowie i Wrocławiu, bo o 30% więcej niż w lutym. Analitycy przewidują, że o ile obecny rekordowy popyt na wynajem może być sytuacją przejściową, o tyle biorąc pod uwagę rosnące stopy procentowe, inflację i zwiększające się wymagania banków co do udzielania kredytów hipotecznych, nie powinniśmy oczekiwać spadku cen czynszów.

Bez wątpienia do obecnego stanu rzeczy przyczynili się uchodźcy z Ukrainy, z których tylko bardzo nielicznych stać będzie na zakup mieszkania. W zdecydowanej większości przypadków zwracać będą się oni w kierunku najmu. Trudno jest jednak przewidzieć, ilu z nich planuje osiedlić się na dłużej, a ilu wyjedzie zaraz po zakończeniu wojny. Wiadomo natomiast, że rynek wynajmu stara się dostosować do potrzeb uchodźców. Odnotowano zwiększone zainteresowanie mieszkaniami 3- i 4- pokojowymi, a także domami na obrzeżach miast, gdzie na większej przestrzeni zamieszkać mogą spokrewnione ze sobą rodziny. Ocenia się, że ci zostający na dłużej lub na stałe w naszym kraju, w przeciągu kilku najbliższych lat wygenerują dodatkowe zapotrzebowanie na ok. 230 tys. mieszkań.